Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Liberalna herezja

Treść

Zdjęcie: Marek Borawski/ Nasz Dziennik

Po upadku dwóch ateistycznych systemów totalitarnych XX wieku powstałych na Zachodzie Europy, systemowych przekaźników urzeczywistniających ideologię zła, człowiek zniewalany, pozbawiany wymiaru swej osobistej, niepowtarzalnej indywidualności, stanął we współczesnym świecie w konfrontacji z nowym problemem, którego źródeł, podobnie jak narodowego socjalizmu i komunizmu, należy poszukiwać w rewolucji francuskiej. Jest nim wolność absolutna, bezgraniczna „wolność od” i „wolność do”. Zasady liberalizmu przekształcanego dziś w ateistyczny libertynizm zanurzone są w wielkim błędzie antropologicznym, inspirowanym przede wszystkim wymazaniem Boga z Dekalogu.

Uwzględniając dzieje naszego kontynentu, ucząc się z historii Europy, możemy z pełnym przekonaniem przypuszczać, że oto na naszych oczach dokonuje się budowa nowego totalitaryzmu osadzonego na fałszywym rozumieniu wolności. Stajemy wszyscy przed podstawowym problemem użycia wolności o wymiarze nie tylko indywidualnym, ale i zbiorowym. To znaczy, że wszelkiego rodzaju działalność, zarówno dobra, jak i zła, wynikająca z faktu podejmowania określonych wyborów, ogniskuje nie tylko na jednostkę, ale również na jej najbliższe środowisko. Zagrożeniem jest dzisiejsze pojmowanie wolności, pozbawionej często podstawy o wymiarze etycznym, przyjmującej formę prymitywnego liberalizmu, gdzie wolność uwolniona od moralnej odpowiedzialności jest niczym innym jak oddawaniem się własnym, hedonistycznym zachciankom. Tę wizję utylitarystycznego liberalizmu, dążącego przede wszystkim do zaspokojenia przez jednostkę jej instynktownych i biologicznych potrzeb i zagwarantowania korzyści własnych bądź swojej grupy, św. Jan Paweł II zdiagnozował w jednej z najważniejszych dla mnie książek, czyli w „Pamięci i tożsamości”.

W utylitarystycznej antropologii fundamentem staje się dobro użyteczne (bonum utile) i dobro przyjemne (bonum delectabile), a osoba ludzka w metafizycznym wymiarze staje się przede wszystkim środkiem do realizacji partykularnych i osobistych założeń bądź celów określonych jednostek bądź grup interesu. Natomiast punktem wyjściowym każdego działania społecznego, idąc za głosem nauczania Jana Pawła II, powinno być dobro godziwe (bonum honestum).

Dziś dyktatura relatywizmu swoimi głównymi narzędziami w postaci konsumpcjonizmu, hedonizmu, rozpasanej seksualizacji, odurzania się różnymi używkami wypacza takie wartości jak prawda, dobro, miłość, ośmiesza takie zdrowe postawy jak wstrzemięźliwość, ofiarność, wyrzeczenie, a swoją bazą czyni kłamstwo. Antywartości, przeformułowywane przez dyktatorów relatywizmu w jedno wielkie święto wolności absolutnej, depczą prawa innych, którzy chcą żyć w zgodzie z własnym chrześcijańskim sumieniem. Antykultura zaspokaja niskie instynkty ludzkie, ukierunkowując człowieka na „mieć”, zanurzając go w rozpasanej erotyzacji życia codziennego, czyniąc ze zła i zepsucia dobro i normę.

Ekspansja ateizmu

Głównym problemem jest wymazanie z życia indywidualnego i społecznego Boga. Nie można o Nim mówić, nie można z Nim rozmawiać, nie można się na Niego powoływać (na razie „tylko” w przestrzeni publicznej). Zachodnie demokracje odcięły się od sfery sacrum, by zatonąć w materialistycznej wolności konsumowania i w przesadnej tolerancji dla wrogich antywartości zagrażających cywilizacji życia.

Poprawność polityczna pod fałszywym hasłem tolerancji niesie znamiona masochistycznego ograbiania się z dziedzictwa chrześcijańskiego, które tworzyło zręby naszej kultury i dziedzictwa europejskiego. Nakazywanie pracownikom zdejmowania krzyżyków z szyi, by nie urazić wyznawców innej religii lub ateistów (czyli zdecydowanej mniejszości, ponieważ 80 proc. Europejczyków wierzy w Boga chrześcijańskiego), eliminacja symboli chrześcijańskich z miejsc publicznych, aby muzułmańscy emigranci nie czuli się obco i by nie byli obrażani, bezwzględne ataki zdehumanizowanego prawa na sumienie wierzących, eliminowanie życia bezbronnego, nienarodzonego, starego, chorego w imię kultu siły, młodości, witalności i zabawy, czynienie z Imienia Jezus tabu ukazują, że absolutyzacja wolności, bez uwzględnienia odpowiedzialności, musi przerodzić się w wielką tragedię.

Dlaczego w imię tolerancji i poszanowania dla wolności katolik ma się zderzać nagle na ulicy lub na jakimś kanale telewizyjnym z grupą półnagich lub przebranych w damskie stroje dewiantów, podczas ich agresywnego, przyjmującego postać perwersji prezentowania swego zboczenia? Dlaczego rodzina chrześcijańska ma na to patrzeć albo dlaczego ma zostać w domu w sobotę czy w niedzielę, żeby tego nie oglądać?

Dziś interesującym i budzącym podziw wydaje się młody, modny i popularny człowiek, który albo ściąga energię z kosmosu i publicznie to wyznaje w telewizji, albo opowiada z detalami o swoim niemoralnym życiu intymnym, o swoim zdeprawowaniu, o swoim bałaganie rodzinnym, tak jakby mówił o nowej diecie czy miejscu ulubionego odpoczynku, natomiast praktyki religijne, symbole religijne i wartości katolickie budzą sprzeciw, są obrażane i wyśmiewane. Na to w antykatolickich mediach miejsce i czas zawsze się znajdą.

Do jakiego jeszcze groteskowego absurdu posuną się prawodawcy i media w imię poprawności politycznej, na ile jeszcze sobie pozwolą „nowocześnie” myślący ludzie? Jak długo będą się odzierać ze swojej godności, uprawiając dosłowny i duchowy ekshibicjonizm i zachęcając młodych ludzi do nurzania się w prymitywnych nowinkach przybyłych z Zachodu lub Wschodu, przy okazji depcząc kulturę i tożsamość naszego Narodu?

Prymas Tysiąclecia Stefan Kardynał Wyszyński powiedział kiedyś do ludzi odpowiedzialnych za los naszej Ojczyzny, aby wbijali głazy zasad moralnych i duchowych, po których Naród Polski będzie mógł śmiało dążyć ku lepszej przyszłości. Tymi głazami, które spoczywają na polskiej ziemi przesiąkniętej krwią najwspanialszych jej córek i synów, są krzyż i Ewangelia, miłość, ofiara i szacunek dla drugiego człowieka, obrona praw ludzkich zawsze, gdy jest taka konieczność. Słuchając tego apelu dzisiaj, musimy odważnie i ochoczo działać w obronie uniwersalnych zasad i praw człowieka, ponieważ każda i każdy z nas jest we współczesnym zglobalizowanym świecie człowiekiem odpowiedzialnym za los naszej Ojczyzny.
Dr Tomasz M. Korczyński
Nasz Dziennik, 22 lipca 2014

Autor: mj