Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Eliminacja krzyży w Chinach

Treść

Świat obiega informacja o tajemniczej substancji, która spowodowała zaczerwienienie się chińskich rzek w południowej prowincji Zhejiang (ok. 500 km od Szanghaju). Ekolodzy biją na alarm, ponieważ zanieczyszczenia są poważne, reżim komunistyczny jest bezradny, nie potrafi dojść przyczyn tego dziwnego zjawiska, zaś media wydają się być zafascynowane „niesamowitymi kolorami” (zob. gazeta.pl).

Chciałbym, aby z taką samą żarliwością albo chociaż z podobnym zainteresowaniem, jakie ma miejsce przy prezentacji owego „zaskakującego zjawiska”, mainstreamowe media, politycy, ekoaktywiści skupili się na prawdziwej krwi, która w Chinach codziennie płynie strumieniami. Lewicowe środowiska władzy nie interesują się jednak losem prześladowanych chrześcijan. Nie słyszą ich głosu, nie są ich głosem, zdają się mieć nawet satysfakcję, że ich to spotyka.

Spieszę zatem z informacją, że w tej samej prowincji Zhejiang eskaluje się właśnie wojna o krzyże. Reżim zamyka kościoły. Od 21 lipca policja systematycznie atakuje wiernych. Bije ich i aresztuje. W mieście Wenzhou urzędnicy reżimu skatowali 60 chrześcijan. Ponad tysiąc bezbronnych i pokojowo nastawionych manifestantów otoczyło żywym łańcuchem budynek swego kościoła, z którego komuniści zamierzali zrzucić krzyż. Komunistyczne „służby bezpieczeństwa” biły ich metalowymi sztangami.

Od początku roku trwa tu wojna o krzyże. W Wenzhou komuniści zniszczyli już 160 kościelnych krzyży i zrównali z ziemią trzy świątynie, zaś w całej prowincji wyeliminowano z przestrzeni publicznej 360 symboli chrześcijańskich.

Najnowsze wydarzenia, jak podają świadkowie zdarzeń i informatorzy chrześcijańskich organizacji, dotknęły swoją przemocą wszystkie denominacje.

W metropolii, jaką jest Wenzhou, spośród 8 mln mieszkańców milion to chrześcijanie. Są oni zatem poważną i widoczną siłą. W mieście funkcjonuje ponad 2 tys. kościołów różnych konfesji. Dla komunistycznego reżimu, jak widać, za dużo. Ograniczając wolność religijną (depcząc nawet chińskie zapisy konstytucyjne), komuniści dokonują gwałtu na sumieniu swoich obywateli. Według różnych danych chrześcijaństwo w Chinach bardzo aktywnie się dzisiaj rozwija, może żyć tu nawet 50 mln wyznawców Chrystusa, z czego ok. 15 mln to katolicy.

Komuniści swoimi antychrześcijańskimi aktami przemocy i gwałtu realizują jawnie i bezkarnie marzenia europejskiej centrolewicy, w tym polskiej, która zwalcza, na razie za pomocą niesprawiedliwego prawa, chrześcijaństwo, eliminując katolików z przestrzeni publicznej. Ostatnim jaskrawym przykładem jest niszczenie autorytetu i wyrzucenie z pracy prof. Chazana przez ludzi Tuska, mieniących się bezwstydnie i cynicznie katolikami.

Rozumiemy zatem, że polskie MSZ nie zareaguje na brutalne działania chińskich komunistów. Sami zaś komuniści, ślepi i głusi na plagi egipskie, które dotarły do Chińskiej Republiki Ludowej, będą w swej paranoi i nienawiści nadal nasilać antychrześcijańskie represje. Nie będzie to jednak trwało w nieskończoność. Zmierzch reżimu jest bliski.

Dr Tomasz M. Korczyński

Nasz Dziennik, 1 sierpnia 2014

Autor: mj