Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Manewry przy pomniku

Treść

Zdjęcie: Robeert Sobkowicz/ Nasz Dziennik

Bronisław Komorowski spotkał się z częścią rodzin smoleńskich w sprawie pomnika, który ma uczcić ofiary katastrofy. Na rozmowy nie zaproszono tych, którzy domagają się budowy monumentu przed Pałacem Prezydenckim.

– Jestem w tej grupie, która nie została zaproszona do Pałacu Prezydenckiego. Uważam, że to jest jakaś kolejna nieczysta gra, i nie bardzo wiem, do czego ma ona prowadzić. Nie bardzo też wierzę w fakt, że prezydent Komorowski faktycznie chce uczcić ofiary katastrofy smoleńskiej – komentuje Małgorzata Wassermann.

– Fakt, że list części rodzin w sprawie pomnika powstał w Kancelarii Prezydenta, jest wystarczająco kompromitujący dla tej inicjatywy. Tu nie chodzi o czyste i szczytne intencje, lecz chyba raczej o wywołanie kolejnej awantury politycznej. Może chodzi o to, żebyśmy zaczęli protestować, czy mówili, że czujemy się dotknięci, iż nas pominięto – zastanawia się Wassermann.

Nie bez znaczenia jest z pewnością perspektywa zbliżającej się kampanii prezydenckiej. Takiego zdania jest Magdalena Merta, która również nie otrzymała ani listu do podpisania w sprawie pomnika, ani zaproszenia do Belwederu.

– Myślę, że w ogóle nie było to zamiarem tych osób z Kancelarii Prezydenta, które sprokurowały ten list. On miał chyba z góry tylko trafić do wybranych rodzin. Ale rozumiem, że pan prezydent, pisząc do siebie ten list, będzie upamiętniał tylko tych poległych, których rodziny sobie tego życzą – ocenia.

– Pan prezydent byłby ostatnią osobą, do której o cokolwiek w kwestii pomnika bym się zwracała. Pamiętamy, z jaką zajadłością walczył z krzyżem harcerskim. Jeśli cokolwiek miałoby mnie przekonać do jego dobrych intencji, to powrót tego krzyża przed Pałac – kwituje Magdalena Merta.

Przedwyborcze punkty

Według prezydent Warszawy, pomnik upamiętniający ofiary miałby powstać w bliżej nieokreślonym centrum miasta. Krakowskie Przedmieście jest jednak wykluczone, bo podobno konserwator zabytków „zgłosił zastrzeżenia do tego rozwiązania”.

W ocenie Bronisława Komorowskiego, list w sprawie pomnika, w którym akceptuje stanowisko Hanny Gronkiewicz-Waltz, jest bardzo ważny, gdyż podpisały go osoby, które „albo stoją z boku różnych podziałów politycznych, albo są z różnych nurtów politycznych”. Nie postawiono w nim żadnych warunków co do lokalizacji ani czasu budowy. Wiele rodzin ma jednak w tym względzie inne zdanie.

– To gra, która ma określony cel i załapanie punktów przed wyborami, bo wolta prezydenta jest absolutnie zaskakująca. Nic na to jednak nie wskazuje, że jest ona szczera – twierdzi Andrzej Melak. Dodaje, że wbrew temu, co mówi dziś prezydent, doszło do sytuacji podziału rodzin dotkniętych tragedią.

Społeczny Komitet Budowy Pomnika Ofiar Tragedii Narodowej pod Smoleńskiem, w którego zarządzie zasiada Melak, nie otrzymał nawet krótkiej informacji o spotkaniu rodzin w Belwederze.

Melak dodaje, że w liście do prezydenta, którego też nie otrzymał, w ogóle nie wspomina się, że rodziny chcą lokalizacji monumentu przed Pałacem Prezydenckim.

– Pani prezydent Warszawy stwierdziła, że konserwator zabytków nie zgadza się na tę lokalizację. To znaczy, że można budować tylko to, czego zwolennikami są władze Warszawy. Bo chyba konserwator zabytków ma wpływ na to, co się dzieje w sąsiedztwie placu Zamkowego, gdzie przy ul. Senatorskiej i ul. Podwale został wybudowany niepasujący do tego miejsca budynek i będą powstawać nowe, tylko dla pomnika smoleńskiego nie ma miejsca – komentuje Melak.

Zaskoczenia nie kryje też Ewa Błasik. Wdowa po dowódcy Sił Powietrznych również nie dostała zaproszenia od prezydenta. Dodaje, że wcześniej, np. gdy chodziło o wyjazdy do Smoleńska z Anną Komorowską, o wszystkim była informowana. Dziś wiedzę o sprawach ją dotyczących musi czerpać z mediów.

– Z pomnikiem od początku tworzono podziały, a przecież Polacy jednoznacznie określili miejsce, gdzie powinien stanąć. Katastrofa smoleńska była wydarzeniem bez precedensu w skali światowej, więc wydaje mi się, że temat jest bezdyskusyjny – mówi Ewa Błasik.

– Nie chciałabym, żeby szukano na siłę innego miejsca, bo to zostanie odebrane tylko jako rozgrywki polityczne. Widzimy, jak Rosjanie traktują Polaków, chociażby w sprawie pomnika w Smoleńsku. Czas najwyższy, o co zawsze apelowałam, aby polski prezydent, zwierzchnik Sił Zbrojnych, był po stronie prawdy i godności. Żeby nie zadrażniał i tak już od wielu lat podsycanych przez nieodpowiedzialnych polityków czy dziennikarzy pęknięć – dodaje generałowa.

Piotr Czartoryski-Sziler
Nasz Dziennik, 22 października 2014

Autor: mj