Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kamień u szyi

Treść

Trwa polityczny kontredans zapoczątkowany przez tzw. aferę ma- drycką. Posłowie – w tym nawet tak majętni jak Ryszard Kalisz –od dawna skarżą się na inflację poselskiego uposażenia. Jeszcze niedawno było to niemal pięć średnich krajowych płac. Dziś, jak tłumaczył w jednej z komercyjnych telewizji poseł Ludwik Dorn, to zaledwie 3,5 średnich krajowych pensji.

Widać, że parlamentarzystów od jakiegoś czasu najmocniej zżera z trudem skrywana frustracja na tle finansowym. Zwłaszcza w kontekście niedawnego bajkowego awansu finansowego premiera Donalda Tuska, gdy został przewodniczącym Rady Europejskiej. Roczny limit na przejazdy służbowe parlamentarzystów to kwota ponad 30 tys. złotych. Może to jest dla wielu posłów mało, ale dobrze byłoby, by pamiętali, że dla wielu Polaków to ich dochód w skali całego roku. Tym bardziej więc budzi niesmak polityczna bijatyka wokół rozliczeń finansowych podróży marszałka Sejmu RP Radosława Sikorskiego. Istnieje poważne podejrzenie, że jeszcze jako minister spraw zagranicznych mógł wyłudzać ryczałt przysługujący mu na podróże służbowe, gdy przez sześć lat zainkasował za przejazdy prywatnym autem ok. 80 tys. złotych. Pomylił państwową posadę z bezzwrotną kasą zapomogowo-pożyczkową?

Platforma Obywatelska nie ma szczęścia do Sikorskiego. Już przed siedmioma laty zasłynął on z bon motu o dorzynaniu PiS-owskich watah, potem popisywał się zręcznością dyplomacji zagranicznej prowadzonej na miarę słonia w składzie porcelany. Jako szef MSZ tolerował w resorcie dziesiątki urzędników powiązanych z dawnymi służbami PRL, a w czasie katastrofy smoleńskiej w 2010 roku już po kwa- dransie objawił jej przyczynę w telefonicznej rozmowie prezesowi PiS. Znany był też później jako admirator polityki Niemiec i kanclerz Angeli Merkel i jednocześnie szefa MSZ Rosji Siergieja Ławrowa. To za kadencji Sikorskiego Ławrow uczestniczył w Warszawie w rocznej odprawie polskich ambasadorów. I to on zaprosił rosyjskiego ministra na to spotkanie. Afera taśmowa, która, wydawałoby się, powinna ostatecznie pogrążyć ministra Sikorskiego, wyniosła go po raz kolejny na polityczne szczyty, tym razem w roli marszałka Sejmu. Premier Ewa Kopacz w jego sprawie uporczywie milczy, gdyż prokuratura znów rozpatruje sprawę jego kilometrówek. Jednak bez względu na to, jak się ta sprawa zakończy, Sikorski jako polityk mocno się zużył. Zmienił się już dawno w jeden z politycznych kamieni, co podczas marszu 13 grudnia podkreślał lider Prawa i Sprawiedliwości. I wszystko wskazuje na to, że jako taki będzie Platformie ciążył coraz mocniej.

Dr Hanna Karp

Autorka jest medioznawcą, wykłada w WSKSiM.
Nasz Dziennik, 17 grudnia 2014

Autor: mj